niedziela, 7 października 2012

Opowiadanie cz.16

Trochę późno dodaję ale kit.Wpadnijcie na nowego bloga: www.sadstoryabout1d.blogspot.com
Jest już pierwszy rozdział.KOMENTUJCIE <333


*******************************************************************************************************

 Z perspektywy Nati:
         Obudził mnie boski zapach.Jeszcze niewiem czego ale wkrótce się dowiem.Spojżałam na zegarek.11.15.No nieźle,zamieniam się w ... w [t.i].No i wszystko zaczeło się przypominać.Śmierć jej rodziców,omdlenie,szpital,... Harry,no i dom One Direction w którym jestem i leże w łóżku.Powoli wyszłam z łóżka.Udałam się do łazienki i  wziełam prysznic.Później ubrałam czyste rzeczy które Hazza najwyraźniej rano mi przyniósł do pokoju.Wziełam do ręki i ku mojemu zdziwieniu były to damskie rzeczy. Ubrałam się,uczesałam i zrobiłam lekki makijaż.Pozbierałam swoje rzeczy i zeszłam na doł.W kuchni Hazza smażył naleśniki,Lou smarował je nutellą,Niall jęczał na krześle rzeby się pośpieszyli z robieniem jedzenia bo umiera z głodu.Widok był naprawdę śmieszny.
-Mmmmm.To naleśniki tak ładnie pachną-poiedziałaś i wszystkie oczy zwróciły się do ciebie.
-Dzień dobry księżniczko-powiedział Harry i pokazał rząd białych ząbków.
-Dziękuje za rzeczy
-takich podziękowań to ja nie chcę-powiedział Harry i udał obrażoną minę.
-No to...?-niewiedziała o co mu chodzi
On pokazał palcem na swoj policzek.Westchnełam i dałam mu buziaka w policzek.Lou i Niall od razu zaczeli jęczeć że oni też chcą
-Nie,nie.Wy nie zasłużyliście.
Wszyscy zjedliśmy naleśniki i pomogam im posprzątać po śniadaniu.
-A gdzie jest reszta?
-ze swoimi dziewczynkami-odpowiedział Harold
Poszłam na gore wziełam swoje rzeczy i zeszłam na doł.
-Już nas opuszczasz?-spytał Lou
-Niestety ale chyba w końcu bedę musiala wrocic do swojego domu.Nie byłam tam już prawie trzy doby.Rodzice mnie chyba zabiją...
-No ale spotkamy się jescze nie?-spytał Harry.Chłopcy spojżeli na niego dziwnie-no w sensie że wpadniesz do nas ... czy coś-plątał się
Zaśmiałam się-no dzisiaj napewno jeszcze jade do szpitala.Wy pewnie też-Spojżałam na Lou-wieć spotkamy się w szpitalu.A jeśli chcecie mi pomóc to możecie o 14.00 wpaść do domu [t.i].Muszę u niej ogarnąć żeby jak przyszła nie miała dużo roboty.
-ok.To możemy po ciebie podjechać-zaproponował Niall.
-No co wy.Nie będe wam problemu robić...
-Żadnego problemu! Będziemy za 5.-szybko powiedział Harry.Podszedł i przytulił cię.Inni zrobili to samu i wyszłaś.Od razu udałaś się do swojego domu.
      Stanełam przed drzwiami do mojego mieszkania.Wziełam głęboki wdech i weszłam.Rodzicie siedzieli w kuchni przy stole i o czymś dyskutowali.Jak tylko weszła ich oczy od razu skierowały się w stronę drzwi.
-Natalia! Dziecko gdzie ty byłaś?!-krzykneła mama i podeszła do mnie.Mocno mni przytuliła-nic ci nie jest?
Zdziwiła mnie ich reakcja.Myślałam że będą źli i wgl a oni się o mnie martwili.Oczywiście odpowiadało mi to.
-Nie.Wszystko w porządku-odpowiedziałam i przytuliłam mamę.
-gdzie ty byłaś?-zaczeli się dopytywać
-usiądzcie.Wszystko wam wytłumacze
Usiedliśmy na kanapie i wszyyyystko im powiedziałam.Samą prawdę.Zaczełam od telefonu [t.i],nocy u niej.Do tego momentu mama znała historię bo rano do niej dzwoniłam.Ale poźniej nie wie co sieę działo więc opowiadałam o:zakupach,powrocie z miasta,telefonie z policji,wypadku,szpitalu,o 1D,o noclegu u nich,no i skończyłam na porocie do domu.Ale od razu ich ostrzegłam że będę musiała wyjść o 14.00 posprzątać w domu [t.i].Rodzicie nawet nie protestowali.Powiedzieli że to dobry pomysł i że mama może nawet upiec wam ciasto jak [t.i] wróci do domu.Ucieszyłam się.Przytuliłam ich i podziękowałam.To się nazywa rodzina.Nawet nie mieli pretensji że mnie nie było.Po prostu chcieli pomóc.Nawet zapomnieli o kłótni.
     Poszłam na górę.Posprzątałam w pokoju.Wziełam torebkę.Spakowałam tam najpotrzebniejsze drobiazgi czyli telefon,kase,błyszczyk,chusteczki.Spojżałam na zegar.13.12.Postanowiłam kupić coś dla [t.i].Miałam ok 50min.Więc powinnam zdążyć skoczyć do sklepu i wrócić przed 14.00 bo chłopcy mieli po mie przyjechać.Ubrałam converse i wyszłam.Udałam się do sklepu spożywczego i kupiłam kilka produktów.Poźniej poszłam do kwiaciarni i kupiłam bukiet


.Wróciłam do domu a właściwie na ulicę i czekałam na 1D.Długo nie czekałam.Przyjechał po mnie Harry i Lou.Usiadłam obok Harrego z przodu.Przywitałam się z nimi i odjechaliśmy.
-ooo a te kwiatki to dla mnie.No wiesz,nie musiałaś-zażartował  Lou.
Haha.Dojechaliśmy i  otworzyłam drzwi od domu [t.i].Chłopcy wysiadali z samochodu.Stanełam w drzwiach i westchnełam.Łzy cisneły mi się do oczu.Naprawdę jej współczułam.Harry podszedł do mnie i przytulił
-wszystko będzie dobrze.
Wstawiłam kwiaty do wazonu i postawiłam na stole.Zaczeliśmy sprzątać.Ja wziełam się za kuchnie.Włączyliśmy muzykę.Przy sprzątaniu podrygiwałam do rytmu piosenki.Słuchaliśmy BBC Radio.Nagle puścili LWWY.Usłyszałam z salonu śmiech a później śpiew.Weszłam tam i zobaczyłam Larrego z napadem śmiechu.Naprawdę nie mogli się uspokoić.Nie wiedziałam z czego się śmieją ale nie obchodziło mnie to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz